"Świetne: miękkie w środku i chrupiące na zewnątrz bułeczki, które w mojej rodzinie nazywane bywają pieszczotliwie "skunksami" :-). Robię je w wersji na słodko i w wersji wytrawnej. Dzisiejsze powstały zupełnie niespodziewanie. Naszła mnie ochota na drożdżówkę. Kiedy zabrałam się za jej przygotowywanie okazało się, że nie mam drożdży. I wtedy przypomniały mi się te pyszne bułeczki. W oryginalnym przepisie były z rodzynkami, ale tych również mi zabrakło. Upiekłam je więc w wersji podstawowej. Z niecierpliwością czekaliśmy aż wystygną i będziemy je mogli zjeść z masełkiem i zrobioną kilka dni temu śliwkowo-wiśniową "nutellą". Do tego kubek zimnego mleka i pełna satysfakcja."
Składniki:
- 40 dag mąki pszennej
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 10 dag zimnego masła pokrojonego w kostkę
- 50 g cukru
- 10 dag rodzynek (tym razem pominęłam)
- 2 jajka rozbite z taką ilością mleka, by osiągnąć 250 ml płynu
Przygotowanie:
Odlać 2-3 łyżki mieszaniny mleka i jajek do posmarowania bułeczek.Wszystkie składniki wyrobiłam krótko w malakserze (robiąc ręcznie też nie można tego długo zagniatać). Otrzymane ciasto rozwałkować grubo - na około 1,5 cm. Wycinać krążki foremką koniecznie z ostrą krawędzią (lub kroić na trójkąty nożem). Ułożyć na blasze i posmarować z wierzchu odłożonym mlekiem.
Piec około 10 - 15 minut w temperaturze 220 stopni.
Bardzo fajnie wyglądają, super przepis, najbardziej podoba mi się to, że nie trzeba długo wyrabiać :-)
OdpowiedzUsuńMoje ulubione bułeczki - mama robi je od lat i mam z nimi same miłe wspomnienia
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam a mam ogromną ochotę je zrobić.
OdpowiedzUsuń